Sambar to zdecydowanie jedna z moich ulubionych zup, zwłaszcza w okresie jesienno zimowym. W tej południowo-indyjskiej zupie mieszają się wszystkie smaki Indii, są aromatyczne przyprawy, jest słodycz mleka kokosowego, kwaskowatość cytryn oraz ostrość chilli... krótko mówiąc coś wspaniałego na mroźne, zimowe dni. No i ten kolor...
Składniki:
- 1 marchewka
- 1/2 cukinii
- dwa ziemniaki
- 1/2 kg czerwonej soczewicy
- 1/2 puszki pomidorów
- puszka mleka kokosowego
- 1/2 cytryny
- czarnuszka
- sambar masala lub garam masala
- kurkuma
- chilli
- sól
- pieprz
Przygotowania:
Zaczynamy od twardych warzyw, które gotujemy chwile w osolonej wodzie. Kiedy warzywa już nieco zmiękną wsypujemy czerwoną soczewicę i gotujemy wszystko razem aż do całkowitego rozgotowania soczewicy (co nie trwa zbyt długo, pewnie ok. 15 minut). Gęstość zupy regulujemy dolewając odrobinę wody - pamietajcie jednak o tym, że dodacie do niej jeszcze masalę, więc warto nie przesadzać z jej ilością żeby nie wyszła Wam cienka lura ;) (osoby, które mnie znają wiedzą, że prowadzę otwartą wojnę z "wodnymi" zupami). Możemy wtedy dołożyć pokrojona w kostkę cukinię, której również niewiele trzeba do rozgotowania (ja osobiście wolę jak jest nieco twardawa, dlatego daję ją prawie na samym końcu). Całość gotujemy na małym ogniu i zabieramy się do rzeczy najważniejszej, czyli masala.
W Indiach tradycyjnie przygotowuje się ja na ghee, czyli klarowanym maśle, my jednak robimy to albo na oleju, albo na oliwie z oliwek. Proporcje przypraw w tej zupie to bardzo indywidualna sprawa, jedni wolą ją bardziej pikantną inni nieco bardziej słodką. My ze względu na małego chłopca, który jada z nami posiłki staramy się nie przesadzać z ilością chilli. Prażymy 1 łyżeczkę czarnuszki (zawsze powinno zaczynać się robienie masali od przypraw "najgrubszych", łyżeczkę garam masala lub sambar masala (dla mnie różnica między tymi dwoma mieszankami jest stosunkowo niewielka, więc zdarza się, że stosuje ich wymiennie), 1/4 łyżeczki chilli, łyżeczka kurkumy. Kiedy wydobędziemy już z przypraw ich aromat (trzeba bardzo uważać żeby ich nie przypalić), wlewamy pokrojone w kostkę pomidory z puszki wraz z sosem, mieszamy i po chwili składnik wg. mnie najważniejszy, czyli mleko kokosowe. Zostawiamy na chwilę na małym ogniu pozwalając, aby wszystkie aromaty przeniknęły się nawzajem i dodajemy sok z połówki cytryny. Całość wlewamy do ugotowanej soczewicy i warzyw i zostawiamy jeszcze na chwile na małym ogniu. W ten sposób powinniście otrzymać solidny gar, pysznej, aromatycznej i rozgrzewającej zupy. Smacznego!
W Indiach tradycyjnie przygotowuje się ja na ghee, czyli klarowanym maśle, my jednak robimy to albo na oleju, albo na oliwie z oliwek. Proporcje przypraw w tej zupie to bardzo indywidualna sprawa, jedni wolą ją bardziej pikantną inni nieco bardziej słodką. My ze względu na małego chłopca, który jada z nami posiłki staramy się nie przesadzać z ilością chilli. Prażymy 1 łyżeczkę czarnuszki (zawsze powinno zaczynać się robienie masali od przypraw "najgrubszych", łyżeczkę garam masala lub sambar masala (dla mnie różnica między tymi dwoma mieszankami jest stosunkowo niewielka, więc zdarza się, że stosuje ich wymiennie), 1/4 łyżeczki chilli, łyżeczka kurkumy. Kiedy wydobędziemy już z przypraw ich aromat (trzeba bardzo uważać żeby ich nie przypalić), wlewamy pokrojone w kostkę pomidory z puszki wraz z sosem, mieszamy i po chwili składnik wg. mnie najważniejszy, czyli mleko kokosowe. Zostawiamy na chwilę na małym ogniu pozwalając, aby wszystkie aromaty przeniknęły się nawzajem i dodajemy sok z połówki cytryny. Całość wlewamy do ugotowanej soczewicy i warzyw i zostawiamy jeszcze na chwile na małym ogniu. W ten sposób powinniście otrzymać solidny gar, pysznej, aromatycznej i rozgrzewającej zupy. Smacznego!
O ja!! Czekam na tydzień azjatycki w Lidlu, lecę po mleko kokosowe i działam!
OdpowiedzUsuńCzemu jeszcze nie znam tego bloga? Cudne zdjęcia, dodaję Was do zakładek.
OdpowiedzUsuńA "wodnych zup" też nie znoszę.